00:40 nefzz 0 Comments


Przyjazd na 14 wyjście na 17 i tak do 3 w nocy. O 4 trzeba się ruszyć, wstaję patrzę jeszcze na jedyną istotę która chyba toleruje moje istnienie na tym świecie. Wychodzę jest 5:12. Sypie śnieg, bardzo drobno, na mieście nie ma żadnego człowieka, tylko słychać szczekanie i wycie niewidzialnych psów. Jest, ciemno, idę na przystanek.. nie ma nikogo. Nagle samochód wyjeżdżający zza pobliskiego budynku, lekko oświetlił moją postać, to był chyba jedyny akt życia tego poranka. Jestem na dworcu. Pusto... Wiele razy jeździłem o tej porze i zawsze ktoś czekał. Dzisiaj, nie ma nikogo. Z daleka widzę nadjeżdżający autobus. Pusty..nieoznaczony, nie wiem gdzie jedzie.. jak widmo. Wsiadam, przystanek Lublin, psychodeliczne brzmienie perkusji w uszach. Powrót do życia. Do problemów. Do twarzy które spotykam codziennie.

Ale dzisiaj wszystko wygląda jakby jakoś.. inaczej..
Nie mogę jeść, ciągle tylko kawa i kawa... Kiedyś od tego umrę..
Napiszę następnym razem coś o twoich zdjęciach K.K.

PS: To jest ta istota, o której wyżej wspominałem.

You Might Also Like